Choinka sztuczna czy prawdziwa?

Jak co roku świąteczny stole odżyje odwieczny temat – choinka sztuczna czy prawdziwa? Co wybrać – wygodę czy  tradycję?

Wystrojona choinka w pokoju.

Nade wszystko jednak obecność fragmentu prawdziwego lasu w naszym domu skłania nas ku rozważaniom bliskim ekologii. Czy bardziej szkodzimy środowisku naturalnemu pozbawiając przyrodę setek tysięcy, jeśli nie milionów żywych drzew każdego roku, czy może ustawiając w kącie pokoju stalowo-plastikowy substytut świątecznego drzewka? Czy plastikowe drzewka uratują polskie lasy?

Wbrew pozorom odpowiedź jest zaskakująca i banalnie prosta. Ale najpierw trochę rachunków. Porównajmy ekologiczne koszty każdej z wymienionych opcji. Sztuczna, sprowadzona z Chin choinka wysoka na 220 cm i ważąca 7 kg to 5,8 kg stali, 0,7 kg polietylenu i 0,5 kg igieł z PCV. Podczas produkcji tych komponentów wyemitowano 10,5 kg dwutlenku węgla – to tak zwany węglowy ślad (carbon footprint). Dodajmy do tego jeszcze emisję CO2 związaną z transportem morskim z Chin i dowiezieniem drzewka do sklepu, a okaże się, że jej węglowy odcisk wzrośnie do 19 kg CO2. Czy to dużo? Tyle samo zużywa energooszczędna, 20 watowa żarówka w ciągu prawie 6 tygodni ciągłego świecenia.

Wystrojona choinka na dworze.

Dla porównania siedmioletnie świerkowe drzewko zdążyło zmagazynować w czasie swojego życia około 10 kg CO2. Jeśli ktoś gustuje w jodłach – dużo cięższych drzewach – to ustawiając w pokoju siedmioletnią jodełkę pozbawi środowisko nie tylko prawie 20 kilogramów zmagazynowanego CO2, ale też dalszej możliwości pochłaniania CO2 przez ścięte drzewo.

Na pierwszy rzut oka wniosek nasuwa się prosty – choinka plastikowa jest tak samo szkodliwa dla środowiska jak wycięcie jodłowego drzewka, ale gorsza od wstawienia do domu lżejszego drzewka świerkowego. Jeśli jednak policzymy ilość CO2 jaką te drzewa mogłyby zmagazynować w ciągu wielu lat swojego przyszłego życia czy nie jest oczywiste, że plastik i stal wygrały zmagania o czyste powietrze?

Jodła Kaukaska podczas cieplejszej pogody.

Nic bardziej błędnego. Rachunki są jak najbardziej prawidłowe, błędem obarczona jest natomiast sama idea porównywania odnawialnego -że się tak wyrażę – źródła choinek z ich sztucznym odpowiednikiem. W tym przypadku mozolne przeliczanie nie zdaje się na nic.

Produkcja sztucznej choinki, oraz każdego nie podlegającego recyklingowi produktu, wiąże się z nieodwracalnym zużyciem surowców i jednorazową emisją CO2 do atmosfery. Stal na stelaż i podstawę choinki nie wróci zapewne do obrotu wtórnego. Także identyczna z naturalną zielona mieszanka PCV i polietylenu trafi w końcu na śmietnik.

Wycięcie żywego drzewa sprawia, że przestaje ono pochłaniać dwutlenek węgla. To prawda. Jeśli jednak w jego miejsce posadzimy kolejne, rachunek się wyrównuje – młode drzewko przejmuje rolę właśnie wyciętego do chwili, gdy samo trafi do naszego domu. I tak dalej. Choinki w Polsce pochodzą z plantacji, których powierzchnia nie ulega znacznej zmianie, a ilość rosnących, pochłaniających CO2 drzew jest stała. Wykorzystane choinki trafiają po świętach do kompostowni, gdzie po przetworzeniu wracają do obiegu w przyrodzie. Koło się zamyka.

To jest ta zasadnicza różnica pomiędzy choinką prawdziwą i sztuczną. Wycinanie miliona żywych drzewek z plantacji nie wywiera negatywnego wpływu na środowisko, a każda sztuczna choinka niszczy środowisko bezpowrotnie. Taki to świąteczny paradoks.

żródło: Piotr Siergiej, Gazeta Wyborcza 2011 r.